niedziela, 9 maja 2010

Babka z kartofli wypiekana w piecu.


Pomimo wiosny, albo właśnie z jej powodu, tchnęły mnie wspomnienia. Dziwnie majowa nostalgia. Męczy mnie miasto, choć większość swojego życia spędziłam właśnie w nim. Może to przez dzisiejszy spacer po Stobrawskim Parku Krajobrazowym, może przez moją tęsknotę do tych, których nie ma. A może po prostu moje serce wie, gdzie jest moje miejsce, lepiej ode mnie… Namawiam Łasucha do wyprowadzki na zabitą dechami wiochę. I prawie namówiłam. Tylko musimy ukończyć studia, czyli jeszcze rok. Tęsknię za wieczornym zapachem wsi, trawy, strumieni (tak! strumienie pachną!), rumianku, bydła i wilgotnej ziemi. Tęsknie za prostotą, delektowaniem się życiem o zachodzie i spracowaniem rąk od świtu do zmierzchu. Beczkami kiszonych ogórków i kapusty, słojami zacukrzonych owoców, płóciennymi workami pełnymi suszonych grzybów… Wspominałam z mamą Walentyną babcine smakołyki z rodzinnego domu. I jej opowieści jak po wojnie sadziła cebulę do góry nogami, twardo nie przyznając się do swojego herbowego pochodzenia…

Ach, cóż Wam będę smęcić moi mili. Pochwalę się dzisiejszym kolacyjnym dziełem, zaczerpniętym z „Uniwersalnej książki kucharskiej” Maryi Ochorowicz-Monatowej, pozostałej po mojej babci, tej tatowej z kolei.


„Babka z kartofli wypiekana w piecu. Kartofle utrzeć z cebulą i masłem, nałożyć do rondelka wysmarowanego masłem i wysypanego bułką i wypiec w gorącym piecu przez dobre pół godziny, aby się z pod spodu i z boku zrumieniły na złoty kolor. Podając do mięsa wyrzucić tę babkę na salaterkę lub półmisek.”

Marya Ochorowicz-Monatowa, "Uniwersalna książka kucharska", Warszawa 1910


Od siebie dodałam jeszcze jajko, łyżkę mąki ziemniaczanej, sól i majeranek – bo lubię. Można zrobić ją zarówno z ugotowanych, jak i surowych ziemniaków, jednak przy tej drugiej opcji należy ja piec do momentu aż się zazłoci, jakieś 1,5 do 2 godzin w nagrzanym do 200 stopni piekarniku. Świetnie smakuje z kwaśną śmietaną, gulaszem, czy sosem z grzybów oraz jako dodatek do mięs. Idealne na nostalgiczne wieczory szyte wspomnieniami.

6 komentarzy:

  1. ja wiosną mam jakby lepszy nastrój. jakiś optymizm się wkrada. i Tobie go życzę. jedząc taką pyszną babkę na pewno odrobinę się poprawia :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. wieś wsi nierówna; mieszkanie na wsi pod Warszawą oznacza dojazdy w korkach i spędzanie do 4 godzin w samochodzie. Ma się szczęście jeśli w okolicach domu jest metro albo kolejka podmiejska. Mieszkanie na wsi być może i jest fajne, ale powrót z imprezy trudny, wzięcie taksówki niemożliwe, powrót z pracy bardzo późny. Co innego gdy ktoś ma na tyle wolny zawód np. tłumacza, że może wykonywać pracę z domu

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jestem typowym mieszczuchem, w mieście spędziłam 22 lata. Teraz mieszkam na wsi wsi, gdzie do najbliższego sklepu mam jakieś 5 km i to przez las, po drogą więcej. Do pracy codziennie dojeżdżam 47 km w jedną stronę - i jest mi dobrze :) Kiedyś, mój dom, też będzie na wsi. I będzie jeszcze lepiej :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Ola :)
    Jak ja lubię babkę ziemniaczanę zwaną u nas kartoflakiem! Robię trochę inaczej (z tłuszczem, bez cebuli), ale tak czy inaczej przygotowane - to jedno z moich najulubieńszych dań, rzeczywiście mocno sentymentalne :-)
    Pozdrawiam ciepło :-)))

    OdpowiedzUsuń
  5. zawsze byłam ciekawa, jak smakuje taka babka :) wygląda na wilgotną i pyszną, a takie są najlepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mieszkając na wsi tęskniłam za miastem, mieszkając w mieście tęskniłam za wsią :) a babki ziemniaczanej nigdy nie jadłam i czas to zmienić. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i zapraszam do wypróbowania moich przepisów :] Komentujących nie posiadających konta (komentujących jako Anonimowy) proszę o podpisanie się w treści komentarza.