czwartek, 5 sierpnia 2010

Kotlety mielone z brokułem i kalafiorem



W zasadzie miałam się nie wypowiadać na tematy polityczne, ale obecna sytuacja wszechogarniającego ludzkie umysły amoku, doprowadza mnie do szału. Grupa, coraz niestety silniejsza, ludzi o bardzo wąskim polu widzenia rozszerza swoje pole fanatyzmu na jeszcze młodsze pokolenia, rezultatem czego jesteśmy pośmiewiskiem na skalę światową, a już niedługo dzieci w Timbuktu będą nabijać się z przesadnego idiotyzmu polskiej gawiedzi. Tragedia stała się kanwą do budowania niezgody i oszczerstw, a wysoce wartościowe dla niektórych symbole stały się kartą przetargową w dziwnej grze, w której na razie nie wiadomo o co chodzi, a jak nie wiadomo o co chodzi, to…

Smutek wielki, moje Wy misiaczki żelkowe, że przyszło nam żyć w kraju idiotów i krzykaczy.

Ale nie o tym tutaj. Z przepychu warzyw na straganach zrodził się przedwczoraj pomysł na urozmaicone kotlety mielone, które zapychały nas radośnie jeszcze i dnia wczorajszego i to właśnie je pragnę Wam zaprezentować, bo warto, ale też dlatego, że zdążyłam im zrobić zdjęcie, czego nie mogę powiedzieć o dzisiejszym leczo, po którym ślad prędko zaginał…

Kotlety mielone z brokułem i kalafiorem

pół kilo mielonej wieprzowiny (jest niezdrowo tłusta, to daje nam fajną konsystencję)

taaaaki duży brokuł

nieco mniejszy kalafior

jajko

pół szklanki bułki tartej

duża cebula

łyżeczka soli

szczypta pieprzu i chilli

olej do smażenia

bułka tarta do panierowania

Kalafiora i brokuł gotujemy do ekstremalnej miękkości, po czym poddajemy je brutalnemu zmiażdżeniu (narzędzie wybieramy dowolnie, w zależności od upodobań i fetyszy), dodajemy posiekaną cebulę, mięso, jajko i pół szklanki bułki tartej. Do powstałej mieszanki wkładamy łapska i ugniatamy, ugniatamy, ugniatamy… Dosypujemy przyprawy i ugniatamy, ugniatamy, itd. Turlamy kulki, obtaczamy je w bułce tartej i smażymy aż osiągną zadowalający nas brązowy kolor. Układamy na talerzu obok frytek i małej ugotowanej kolby kukurydzy, bo kukurydzy przegapić w tym sezonie nie możemy. Jemy, aż nam brzuchy pękną!

Byłabym zapomniała - na Woodstocku byłam i stwierdzam, iż jak co roku było fenomenalnie, a tego, kto mi poda przepis na to przegibkie jedzenie od Krishnowców skłonnam obdarować buziakiem przeogromnym.

4 komentarze:

  1. pomysł bardzo ciekawy jeśli chodzi o kotleciki.
    co do polityki ja temat pomijam,choć historyk jestem- ale co mi tam są wakacje i jestem na urlopie;)
    ciekawy wpis- pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O poltyce -a wlasciwie o polskim pieniactwie i glupocie-staram sie nie myslec i nie czytac. (Telwizji nie ogladamy).Mozna stracic humor i apetyt.

    OdpowiedzUsuń
  3. Panno Malwinno - ja tez histporyk:) ale o polityce i w wakacje lubie. Zreszta dla mnie sprawa nie jest taka jednoznaczna - a wina lezy po obu stronach. Zreszta ostatnio rozmawiałam ze szwagrem z Francji - o tym że jesteśmy we wszystkich dziennikach , że jest taka zasada nieważne jak byle o nas mowiono i że chociaż przy okazji przypomniano swiatu o wciąż niewyjaśnionej katastrofie smoleńskiej. Uff..Masz czego chcaialaś - zamiast o kotletach było o polityce:)

    OdpowiedzUsuń
  4. fajne są te kotlety, bardzo
    i kukurydza w tle.. pyszności

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i zapraszam do wypróbowania moich przepisów :] Komentujących nie posiadających konta (komentujących jako Anonimowy) proszę o podpisanie się w treści komentarza.