Niema co ukrywać – lubimy z Łasuchem fast-foodowe dania. Tak, wiem że są cholernie niezdrowe, że cholesterol, puste kalorie, że napuchniemy, wątroba się wyprowadzi a od soli będziemy pełni wody i rakotwórczy jak azbest. Ale Wy nie wiecie, że to wszystko bzdury!!! Nic takiego nam nie grozi, bo my lubimy Fast-foodowe dania home made, mak śmieciowe traktujemy z pogardą! Tak, z pogardą. Nic nie może równać się z kebabem z kurczaka w domowej tortilli, fryteczkami z prawdziwych ziemniaków, hot-dogiem z kiełbaski w chrupiącej bagietce i wreszcie – z prawdziwym, domowym hamburgerem. Gdyby nie Paula zapewne przypomniałabym sobie o tej pyszności dopiero za jakiś czas i na pewno nie miałabym wówczas chwili aby wprowadzić ów przepis w życie, jednak dzięki temu wpisowi tak się nie stało i wczoraj opychaliśmy się bez najmniejszych wyrzutów sumienia, ba! nawet byliśmy szczęśliwi i dumni, że nasz obiad jest tak pełnowartościowy! Pomysł, jak już wspomniałam ściągnęłam z Pauli bloga Just My Delicious, ale wykonanie dostosowałam do zawartości lodówki i zamrażarki, no i przede wszystkim nie upiekłam sama bułeczek z prostego, aczkolwiek smutnego powodu – nie mam piekarnika :( Nie byliśmy za bardzo stratni, bo niedaleko domu mamy sprawdzoną, bardzo dobrą piekarnię, której bułki z sezamem mogę śmiało polecać. Łasuch nawet pokusił się o nadanie naszym hamburgerom nazwy – Hamburger Tomusia. Skromność zdecydowanie przejął ode mnie…
Hamburger Tomusia (na 2 osoby):
2 bułki z sezamem
ok. 300g mięsa mielonego z indyka (możecie zmielić więcej gdy będziecie mieć czas, po porcjować i zamrozić – ja tak robię)
bułka tarta (ile uważacie)
jajko
łyżka wody
2 plasterki sera żółtego
wędzona papryka w proszku
cebula
2 plastry pomidora
6 plasterków ogórka konserwowego (moja Mama robi najlepsze, ale Wy możecie użyć innych :])
spora garstka pokrojonej sałaty lodowej
łyżka majonezu
2 pacnięcia keczupu
2 łyżki oliwy z oliwek
ząbek czosnku
Bułki przekrawamy na pół (chyba że robicie Big Hamburgera Tomusia, ale o tym kiedy indziej), każdą połówkę smarujemy oliwą i podsmażamy na suchej, najlepiej teflonowej patelni. Gdy się delikatnie zrumienią nacieramy je czosnkiem i odkładamy na chwilę. Mięso mieszamy z jajkiem, papryką w proszku, solą, pieprzem i taką ilością bułki tartej aż zrobi się zwarte, ale nie jak kamień. Dodajemy do niego wodę, najlepiej letnią i znowu wyrabiamy, dzielimy na pół i kleimy kotlety(tak by były wielkości bułki, albo troszkę większe). Na patelni rozgrzewamy olej i smażymy kotlety. Gdy się rumienią przygotowujemy bułki i warzywa – dolną część bułki smarujemy majonezem, obkładamy sałatą, górną część smarujemy odrobiną keczupu. Cebulę kroimy w piórka, pomidora w plastry (i wyjmujemy z niego pestki, chyba że bardzo je lubicie), tak samo ogórka konserwowego. Gdy kotlety się zrumienią kładziemy je na bułkę z sałatą, na to po kolei: plaster sera, pomidora, po trzy plasterki ogórka i tyle cebuli, na ile mamy ochotę. No, chyba o niczym nie zapomniałam. Nie chcę się chwalić, ale pycha :)
Teraz tylko chill out przy wiosennej muzyce. To jest to, co tygryski lubią najbardziej… KLIK!
Pyszne są domowe hamburgery ! Robię czasem dzieciom podobne :)
OdpowiedzUsuńdomowe hamburgery zawsze najlepsze;) mój Połówek kiedyś zakupił takie gotowe kotlety (chyba w akcie desperacji) i do dnia dzisiejszego omija to paskudztwo z daleka.
OdpowiedzUsuńJa jakiś czas temu robiłam domowe hamburgery, mrr. O wiele lepsze, a i przy okazji można wrzucić dokładnie to, co się chce!
OdpowiedzUsuńdomowy fast food jest najlepszy:)
OdpowiedzUsuńŚwięta prawda - też jestem zwolenniczką domowych fast foodów :] zdecydowanie od jakiegoś czasu omijam szerokim łukiem wszystkie "makopodobne" bary ;)
OdpowiedzUsuń