Czy to, że uważam za zbrodnię nazywanie ciastka z budyniem – kremówką, czyni mnie kimś zdrowo kopniętym? Tomasz tak uważa, ale dzielnie towarzyszy mi w psioczeniu na „papieskie kremówki”, na które Papież nawet by nie spojrzał. Polacy! Co się z nami stało do cholery… Masło, którym powinna spływać cała Polska, jest droższe niż wysokogatunkowa szynka, a jak już przy tym jesteśmy, to kiedy ostatni raz kupiliście w sklepie dobrą wędzoną szynkę? Dawno? Wcale?
Prawdziwe jedzenie staje się powoli legendą, przesyłane w opowieściach naszych babć i mam, kładzie się nam na końcu języka i wzdycha tęsknotą do kiełbasy chłopskiej i ogórków z miodem…
Dziś ryba. Jako taka, bo mintaj, chciałam solę, lub chociaż dorsza, ale Łasuszyna jak się uprze to mułami nie strącisz. Aby móc wreszcie wykorzystać kwiat muszkatołowca, postanowiłam okrasić ją delikatnym beszamelem. No i szpinak z młodym czosnkiem – bez niego nie wyobrażam sobie porządnego, wiosennego obiadu. Całość aż przesiąknięta masłem – ku pamięci prawdziwej polskiej kuchni.
Mintaj pod beszamelem na kołderce ze szpinaku.
4 filety z mintaja (możecie dać inną rybę)
¼ szklanki mleka
2 łyżki mąki pszennej
2 łyżki masła
sól i świeżo zmielony pieprz
na beszamel: 2 łyżki masła
2 łyżki mąki pszennej
szklanka mleka
kwiat muszkatołowca
5 ziaren czarnego pieprzu
na szpinakową kołderkę: 400g szpinaku (u mnie jeszcze mrożony)
3 ząbki młodego czosnku
łyżeczka startego kwiatu muszkatołowca
łyżka masła
sól i świeżo zmielony pieprz
Zaczęłam od szpinaku, czyli rozpuściłam masło w rondelku i wrzuciłam zamrożone liście. Gdy się roztopiły dodałam posiekany bardzo drobno czosnek i trochę się tym pozachwycałam. Później sypnęłam kwiatu muszkatołowego i pieprzu. Zagotowałam i posoliłam. Zjadłam pół.
Następnie przyprawiłam solą i pieprzem rybę, zamoczyłam ją w mleku, a następnie obtoczyłam w mące. Na dużej patelni rozgrzałam masło, ale uważałam żeby się nie przypaliło, potem włożyłam nań ryby i na wolniuśkim ogniu smażyłam około 5 minut, przewróciłam i dałam im kolejne 5 minut. Trochę się wkurzyłam bo filety były tak lichutkie, że się rozwaliły, no ale cóż…
Gdy ryby i szpinak były już gotowe przygotowałam beszamel, ale w nieco inny sposób, niż podają książki kucharskie, bo najpierw wlałam do garnuszka mleko i zagotowałam je powoli wraz z kwiatem muszkatołowca i pieprzem. Kiedy przesiąkło przyprawami, przecedziłam je przez sitko i odlałam do kubka. W rondelku roztopiłam masło i dodałam do niego mąki, cały czas mieszając (ułatwiłam sobie życie i użyłam mieszającej nakładki w blenderze). Gdy mąka z masłem się połączyły dolewałam stopniowo mleka, wciąż mieszając, tak aby powstał gładki sos o kremowym kolorze. Delikatnie dosoliłam, ale dosłownie tylko szczyptę.
Na talerzach układałam szpinak, na niego po dwa kawałki ryby i na całość porządny chlust sosu. Zjedliśmy to z młodymi ziemniaczkami, ale spokojnie pasowałby do tego ryż, czy nawet cieniutkie, belgijskie frytki.
Co do tej jakości produktów to na prawdę można za głowę się łapać. Ja mam od dłuższego czasu chęć wyprodukować swoje masło (babcia ma maśniczkę czy jak to się zowie). I ser swojski by się przydał. Bo z UHT i maślanek mnie jakoś nie kręci. Ale znajdź człowieku gdzieś krowę. One chyba wymarły a mleko robi się z proszku;/ Bo tak serio serio kilka lat krowy na oczy nie widziałam.
OdpowiedzUsuńRybeczka całkiem kusząca, coś idealnego dla mojej Mamy;)
pozdrawiam kobietko;*
Cos w tym jest: margaryna wypiera maslo, produkty smietanopodobne zastepuja prawdziwa smietane, sery zrobili sie paskudnie gumowate... Tu, na Wyspach, trudno o cos tak powszedniego jak chleb. Bo to, co jedza miejscowi, chleba nie przypomina: gabczaste, gumowate, pskudne.
OdpowiedzUsuńWciaz mozna znalezc prawdziwe, uczciwe jedzenie. Tyle, ze trzeba go specjalnie szukac. A kiedys po prostu nie bylo innego.
taaa...wszystko się psuje...dlatego coraz więcej osób robi domowy jogurt i chleb...ciężko zaczyna być,oj ciężko:(
OdpowiedzUsuńszpinak, rybka i beszamel, co za smakowite danie:)
OdpowiedzUsuńlekki i wiosenny obiad ;) to lubię!:)
OdpowiedzUsuńNie, w moim komentarzu nie było ironi, raczej rezygnacja...bo naprawdę uważam że wszystko się psuje z czasem...juz nie raz,nie dwa kiedy znajduje dobry produkt po roku lub dwóch jakość znacznie sie obniża i jestem zmuszona szukać czegoś nowego...dlatego większość rzeczy robię sama( jak wielu z moich znajomych) a niektórych już prawie wcale nie jem...cialo to nie smietnik,przynajmniej staram sie tak do tego podchodzic.Pozdrawiam ciepło!:)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny obiadek, zdrowy, pyszny, bez wydziwiania :)
OdpowiedzUsuńZrobiłaś mi ochotę na szpinak.., dawno nie jadłam:)
pozdrawiam!
Samo zdrowie :-)
OdpowiedzUsuńDość lubię mintaja, chociaż moim faworytem ostatnio jest dorsz. Beszamel to też to, co uwielbiam. Szpinaku trochę się boję, po pewnej felernej lasagne, ale nie-pieczony to cenne źródło mikroelementów. Koniecznie z czosnkiem. Podoba mi się to danie - zdrowe, sycące i aromatyczne.
OdpowiedzUsuń