niedziela, 24 lipca 2011

Jagnięcina po krakowsku.







Od kiedy moja miłość do jedzenia osiągnęła spory rozmiar, obiecałam sobie, że w miarę możliwości i odwagi postaram się spróbować więcej niż pozwalały mi na to wcześniejsze ograniczenia. Teraz gdy znajduję się w wiecznie zielonej krainie, słynącej z najlepszego piwa na świecie, staram się spełniać swoje postanowienie. Wynikiem dostępności produktów i być może bardziej otwartego smaku powstał dzisiejszy pomysł na jagnięcinę po krakowsku. Niech Was nie zmyli nazwa – z Krakowem ma ona tyle wspólnego, co nic, jednakże sposób jej przygotowania jest mocno wzorowany na przygotowaniu maczanki po krakowsku, stąd zapożyczenie, za które mam nadzieję krakowscy puryści się nie obrażą. Musze jeszcze powiedzieć, że choć było to moje pierwsze podejście do jagnięciny, na pewno na tym nie poprzestanę, bo smak tego mięsa bardzo przypadł mi do gustu.

Jagnięcina po krakowsku:
400g polędwicy jagnięcej (u mnie już w plastrach)
½ kg białej cebuli
2 drobniutko posiekane ząbki czosnku
250g pieczarek
2 łyżki stołowe ostrej papryki w proszku
4 łyżki stołowe kminku
½ l przegotowanej wody
łyżka oleju
sól
pieprz

Na patelni rozgrzałam olej dosłownie do czerwoności. Plastry jagnięciny (grube na około 2cm) oprószyłam solą i pieprzem i smażyłam z obu stron po 30 sekund na każdą, następnie ułożyłam je w naczyniu żaroodpornym. Cebulę i pieczarki pokroiłam niedbale w plasterki i wyłożyłam na ułożone w naczyniu mięso, po czym dodałam czosnek, paprykę i kminek. Wstawiłam do piekarnika nagrzanego na 200 stopni i piekłam pod przykryciem przez godzinę. Po tym czasie dodałam wodę, zdjęłam pokrywkę i piekłam przez kolejne półtorej godziny, aż mięso było delikatne i rozpływające się w ustach. Podałam z młodymi ziemniakami gotowanymi na parze oraz surówką z buraczków, na którą przepis podaję poniżej.

Surówka z marynowanych buraczków:
1 opakowanie buraczków w zalewie (ok. 500g)
po ćwiartce czerwonej, zielonej i żółtej papryki
100g kukurydzy z puszki
1 żółta cebula
1 kwaśne jabłko
sól
pieprz

Buraczki i jabłko starłam na tarce o grubych oczkach, dodałam kukurydzę, posiekaną cebulę i paprykę i doprawiłam solą oraz pieprzem. Ponieważ uzbierało mi się dużo soku z buraczków w misce, a chciałam uzyskać gęstą konsystencję, najzwyczajniej go wylałam, chociaż Wy możecie znaleźć mu jakieś pożyteczne zastosowanie.














A to mój obecny dom, Killarney wieczorową porą:
ładnie, prawda? :)

8 komentarzy:

  1. o jak masz tam ładnie Olu. Cieszę się, że nie zaniedbujesz także gotowania;)

    buziaki kochana kobietko

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam marynowane buraczki, a i jagnięcinę zjadłabym z wielką chęcią :)

    OdpowiedzUsuń
  3. This is an amazing looking entree. I'm sure it is delicious. You have such beautiful views. It must be a pleasure just to look around you. I hope you have a great day. Blessings...Mary

    OdpowiedzUsuń
  4. Olu, widzę, że preferujesz kuchnie bardzo konkretną i jak dla mnie - trudną. Bardzo dobrze, że pokazujesz dania ze składnikami typu jagnięcina czy boczniaki, bo przyrządzić takie rzeczy to nie lada sztuka. Cieszę się, że są jeszcze miejsca, których na amen nie opanowały buritos i tacos ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Łatwiej o jagnięcinę niż w Polsce, nie :)?

    OdpowiedzUsuń
  6. Jagnięciny jeszcze nie jadłam i widzę, że czas spróbować. Bardzo podoba mi się twoja propozycja, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i zapraszam do wypróbowania moich przepisów :] Komentujących nie posiadających konta (komentujących jako Anonimowy) proszę o podpisanie się w treści komentarza.