wtorek, 17 lipca 2012

Szaszłyki z wołowiny.

Pogoda jest tak paskudna, że odliczam dni do wakacji w Polsce jak małe dziecko odlicza dni do urodzin. Ratujemy się z Łasuchem porządnymi, gorącymi i ostrymi daniami, dosładzamy sobie życie drożdżówką z rabarbarem, a widząc przebłyski słońca wypadamy z domu jak strzały w kierunku parku, gór, oceanu czy jezior. Kiedyś wydawało mi się, że pogoda nawet jeśli ma wpływ na człowieka, to niewielki i jest to raczej psychologiczna zagrywka ludzkiego nieokrzesanego umysłu, jednak teraz, tkwiąc w szarościach za oknem i z trudem odróżniając dzień od nocy jestem absolutnie pewna, że słońce jest nieodłącznym składnikiem dobrego samopoczucia.
W Irlandii zachwyca mnie przywiązanie do lokalnych produktów, ich łatwa dostępność i jakość. Fenomenalne jest dla mnie to, że mogę wybrać z której farmy, z którego ogrodu są produkty, jakie kładę na swój stół. Częściej też sięgam po różne rodzaje mięs, ryb czy owoców morza, które w Polsce omijałam szerokim łukiem, a to ze względu na cenę, a to ze względu na niewiadome pochodzenie. A szkoda, bo Polska jest krajem, który od wieków mógł się poszczycić wspaniałą żywnością, doskonałymi serami, mlekiem, wspaniałym drobiem czy dziczyzną – jednym słowem, jest się czym pochwalić i z czego korzystać. Tylko dziwnym trafem rodzime produkty znikają stłamszone przez te tańsze, modniejsze, zagraniczne.  Ech, Do kraju tego… tęsknię do domu.

Szaszłyki z wołowiny:
 
½ kg wołowiny bez kości (najlepiej troszkę tłustszej części)
2 gałązki rozmarynu
skórka i sok z cytryny
2 czerwone papryczki chilli
2-3 łyżki ziaren zielonego pieprzu
4 ząbki czosnku
½ szklanki oliwy z oliwek
sól

Wołowinę myjemy i kroimy w kostkę wielkości 2x2 cm, układamy w niewielkim naczyniu. Pozostałe składniki (za wyjątkiem soli) drobno siekamy i mieszamy ze sobą tworząc marynatę, którą zalewamy mięso. Całą miksturę szczelnie przykrywamy i wkładamy do lodówki na minimum 12 godzin. Tuż przed grillowaniem mięso solimy i nadziewamy na namoczone wcześniej w zimnej wodzie patyczki do szaszłyków. Grillujemy w zależności od upodobań – ja dostaję ataku paniki na widok krwistego mięsa, więc obsmażałam je po 6 minut z obydwu stron, co chwilę podlewając marynatą lekko rozcieńczoną wodą. Podałam z ryżem, ale doskonale sprawdzi się z pieczonymi ziemniaczkami, a nawet w bagietce z odrobiną ostrej musztardy.
 
Ach, ten zalotny rozmaryn na gałce ryżu...

Jeden ze sposobów na szarość - rysunek na murze obok Katedry N.M.P. w Killarney
Krowy rasy Angus pasące się w parku narodowym - najlepsza i najczęściej spotykana wołowina.
Pozory trzeba zachować - Łasuch (znany również jako Tomasz) udaje, że świeci słońce :)

1 komentarz:

  1. Wyglądają przepięknie, a smakują z pewnością jeszcze lepiej. Miałam okazję robić wołowe szaszłyki z grilla, tyle, że z mielonego mięsa
    http://www.zgrilla.pl/azjatyckie-szaszlyki-z-mielonej-wolowiny/
    Następne będą te :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i zapraszam do wypróbowania moich przepisów :] Komentujących nie posiadających konta (komentujących jako Anonimowy) proszę o podpisanie się w treści komentarza.