wtorek, 26 stycznia 2010

Drożdżowe bułeczki z wiśniowym sercem.


Są dni kiedy nie trzeba mieć szczególnych powodów by zrobić sobie i innym przyjemność – dziś ten dzień zdarzył się i mnie. Wracając autobusem z ciężkiej sesyjnej przeprawy kompletnie przemarznięta, oskrobałam autobusową szybę z nadzieją, że śnieg już stopniał, a to, co razi w oczy to pierwsze wiosenne słońce. E e. Jest styczeń i nie chce być inaczej. Mimo wszystko postanowiłam, że dziś będę miała wyśmienity humor i powiem Wam szczerze – była to najlepsza moja decyzja od kilku dni.
Gdy po kilku godzinach zatłoczony dom opustoszał, weszłam do kuchni i poczułam swego rodzaju intymność, nić łączącą mnie, moją wyobraźnię i mój zmysł smaku. Po krótkiej obserwacji zawartości lodówki, zamrażarki i szafek wpadł mi do głowy pomysł na bułeczki drożdżowe, a Łasuch tylko zacierał ręce z zadowolenia. Nie pozostało mi nic, poza przygotowaniem produktów:


szklanka mleka
2 łyżki oliwy z oliwek
1 jajko
5 łyżeczek cukru
3 szklanki mąki
25g drożdży
spora łyżka kakao


Mleko delikatnie podgrzałam, rozkruszyłam w nim drożdże i dosypałam szczyptę cukru mieszając, by połączyć te trzy składniki. Do średniej wielkości miski wysypałam mąkę, resztę cukru, dodałam żółtko i ubite na pianę białko oraz oliwę i kakao, po czym wlałam drożdże. Łasuchowe dłonie zręcznie zagniotły ciasto, a ja przystąpiłam do przygotowania nadzienia:


pół szklanki wiśni bez pestek (moje były mrożone)
łyżka cukru pudru
pół szklanki mielonych migdałów


Z odmrożonych wiśni odcisnęłam nadmiar soku, wymieszałam je z cukrem pudrem i dosypałam migdały, wszystko ucierając na przepięknie czerwoną masę. Odrywałam po kawałku z ciasta, nakładałam nadzienie i w podobny sposób jak formuje się knedle, formowałam bułeczki, które piekły się przez 30 minut w 180 stopniach. Ponieważ były dość spore, z tej porcji udało się zrobić ich siedem (jedna zjedzona zaraz po wyciągnięciu z piekarnika przez wiadomo kogo), ale ich wielkość i tym samym ilość zależy od Waszego upodobania. Spróbujcie je zrobić sami, a dojdziecie do wniosku, że naprawdę warto zdecydować się na wyśmienity humor nawet w środku okrutnie mroźnej zimy. Chociażby po to, żeby wpaść na kolejny słodki pomysł.

2 komentarze:

  1. jak się ślicznie błyszczą! aż chce się sięgnąć po jedną. :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne i takie karnawałowe :) A nadzienie z wiśni kocham najbardziej na świecie - w bułeczkach, pączkach i ciastach :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny i zapraszam do wypróbowania moich przepisów :] Komentujących nie posiadających konta (komentujących jako Anonimowy) proszę o podpisanie się w treści komentarza.