Oglądaliśmy ostatnio „Wino truskawkowe”, polsko-słowacką produkcję, kręconą w Beskidzie Niskim. Płakałam, śmiałam się, unosiłam i nie umiem o tym filmie zapomnieć. Absolutnie mnie zauroczył praktycznie pod każdym względem, ale najbardziej w moje serce uderzyła muzyka. Teraz gdy jej słucham przenoszę się zupełnie w inne miejsca, wędruję z wiatrem nad wzgórzami, tymi, nad którymi nawet kruki zawracają. Czuję się jakbym obejmowała trójkątny słup na Krzemieńcu i w jednej trzeciej mnie dzieje się trochę polskiej prostoty, ukraińskiej zaborczości i słowackiej pogoni za motylami. W przypływie kolejnych kilku wolnych chwil postaram się przenieść Was w smaki Beskidu jakie ja znam, słodkich jabłek, kwaśnych porzeczek, przypieczonych kaczek i wspomnianych już przeze mnie ostatnio ogórków z miodem. Ale nie dziś, nad tym muszę się mocno zastanowić, przygotować swoje serce na kolejną porcję czarów, którą poczęstuję Wasze kubki smakowe. Dziś jest czas na odrobinę gościnności, ciepła i kulinarnej rozpusty.
Dzisiaj twardo – kuchnia śląska, taka, jaką znam z własnego podwórka.
Rolady, szare kluski śląskie i modro kapusto to chyba Trójca Święta niedzielnych obiadów w mojej okolicy. I to taka, co się nigdy nie nudzi. Jednak tak, jak większość przepisów na domowe, sprawdzone jedzenie, ma ona wiele odsłon w zależności od tego czyje ręce, w czyjej kuchni ją poczynają. Podobno prawdziwe rolady śląskie robi się z wołowiny. Ja wołowiny nie lubię i jeść jej nie będę z różnych względów, ale wieprzowina już mnie urządza. W dodatku kluski nie są typowo śląskie, to taki wybryk mojej babci, dodający im twardości i tego szarego koloru. No i kapusto. Kapusto, jak kapusto. Kapuściano.
Modro kapusto:
…modro kapusto – 1 główka fioletowej kapusty
200g boczku wędzonego
1 cebula
2 liście laurowe
2 ziela angielskie
sól , pieprz i ocet do smaku
Kapustę należy poszatkować (ja trochę pokroiłam, trochę starłam na grubych oczkach tarki), boczek i cebulę pokroić w kostkę i przesmażyć najlepiej na smalcu i w wysokim garnku. Dodać kapustę, wymieszać i podląc wodą. Wrzucić listki laurowe oraz ziele angielskie. Jak wszystko zmięknie tak, że się będzie rozpływać w ustach przyprawić solą pieprzem i octem (wtedy fajnie zmienia kolor na fioletowo-buraczkowy). Wszystko.
Gumiklyjzy, czyli kluski. Ale szare:
½ szklanki mąki ziemniaczanej
1 jajko
Ziemniaki obrać, zostawić dwa lub trzy do starcia, a resztę ugotować i przecisnąć przez praskę. Surowe ziemniaki zetrzeć i odstawić na ścierce albo gazie (gaza jest lepsza, bo ściera później wygląda jak niedoprana pielucha) ażeby ściekł sok ziemiankowy. Pomieszać oba rodzaje ziemniaków, wyrównać w misce i podzielić na cztery części. Jedną cześć wyjąc i w jej miejsce nasypać mąki ziemniaczanej, przykry wyjętymi wcześniej ziemniakami i wbić jajko. Wszystko dobrze wymieszać rękami i formować kulki z lekką dziurką. Wrzucać na osolony wrzątek i po wypłynięciu gotować piec minut.
Roladki:
2 kawałki schabu albo szynki wieprzowej
2 łyżki musztardy
2 słupki boczku wędzonego
2 ćwiartki kiszonego ogórka
2 piórka cebuli
2 liście laurowe
2 ziela angielskie
kilka ziaren pieprzu
szklanka bulionu
łyżka kwaśnej śmietany
Mięso rozklepać jak najcieniej się da i posmarować musztardą, posolić i popieprzyc, układać z brzegu po słupku boczku, kawałku ogórka i cebuli, a następnie zwinąć i spiąć wykałaczkami. Przesmażyć na mocno rozgrzanym tłuszczu z każdej strony i podlać bulionem z liśćmi laurowymi, zielem angielskim i pieprzem. Przykryć i niech to sobie tak pyrka aż mięso zmięknie. Ja dałam jeszcze kawałek boczku i cebulki do bulionu, żeby miało wędzony smak. Jak to się już stanie należy wyciągnąć roladki i pozbierać szuwary z liści i ziarenek. Zdjąć z ognia dodać zahartowaną śmietanę, postawić na małym ogniu i mieszać do zagotowania, na koniec wrzucić mięso i podawać.
Wiem, że Ameryki nie odkryłam i nowoczesny super pomysł to nie jest, ale czasami wolę przypomnieć sobie sprawdzone, stare polskie przepisy, niż podróżować po smakach z cudzego, może i pięknego, ale wciąż obcego podwórka.
P.S. na deser zjedliśmy drożdżówkę z rabarbarem, ale pisać o niej to już by była przesada ;)
pochodzę ze Śląska i taki obiad jest mi bardzo dobrze znany.
OdpowiedzUsuńDziurawienie klusek było moim bojowym zadaniem od najmłodszych lat. Mama ukradkiem toczyła kluski od nowa :)
dziękuję Ci za uroczą porcję wspomnień :)
pyszny obiadek:)
OdpowiedzUsuńJestem z Pomorza, ale od czasu do czasu mam ochotę na taki obiad. Danie wygląda bardzo apetycznie:)
OdpowiedzUsuńJA też jestem Ślązaczką i znam tą kompozycję ;) niestety nigdy nie przepadałam. I przez to wstyd mi teraz, że nigdy jeszcze rolad sama nie robiłam. Ech, trzeba mi wrócić do korzeni ;-P
OdpowiedzUsuńte szare kluseczki u mnie babcia robiła z nadzieniem mięsnym, ale ciasto było bez jajka i mąki (ino skrobia powstała po starciu surowych ziemniaków). to jeden z przysmaków mojego dzieciństwa. u nas mówiło się na nie pyzy.
OdpowiedzUsuńmam kilka książek z kuchnią śląską- będzie trzeba do nich zajrzeć i popatrzeć co tam dobrego można zrobić.
ps. nie mogę znaleźć Twojego maila na blogu- jak coś odezwij się do mnie mailowo co by może gadulca wymienić;)
buziaki
What a lovely meal. The cabbage adds great color to the plate. I hope you have a great day. Blessings...Mary
OdpowiedzUsuńnigdy nie jadłam typowego śląskiego dania :) przepis warty wyprówowania. a rabarbar widzę, że króluje u wszystkich :)
OdpowiedzUsuńLeniwymi śląskimi mogłabym się objadać bez końca!
OdpowiedzUsuńWłaśnie czegoś takiego szukałam :D Obiecałam komuś prosty, normalny obiad i chyba już wiem co zaserwuję :D
OdpowiedzUsuńSil - śląskie serce z węgla zdecydowanie tym podbijesz, a zrob jeszcze kołocza to chopa mosz w kieszeni :D
OdpowiedzUsuńi o to chodzi :D :D :D
OdpowiedzUsuń