Największym społecznym błędem
komunizmu była wspólna własność. Choć to pozornie niewidoczne, poprzez
pięćdziesiąt lat zatarły się w polskim społeczeństwie istotne cechy jak
poczucie odpowiedzialności, własności i współzależności, miast tego doskonale
wykształciły się obojętność oraz poczucie bezradności. Jednak najgorszym co
mogło się z tego urodzić jest kompletnie zniekształcone i ubogie pojęcie
kradzieży – przekonanie, że jeśli jest dostępne, to jest do wzięcia,
przywłaszczenia, kompletnie nie kojarzone z niczym niemoralnym. I choć wiele
ludzi wiodących dorosłe, samodzielne życie nie ma dziś już nic wspólnego z
minionym ustrojem, wzorzec wykształcony i powielany przez lata, powszechne „olewatorstwo”
i wybiórcza śpiączka sumienia odbija się jak stempel na czole społeczeństwa. Dlaczego
o tym? Być może dlatego, że przepełnia mnie rozgoryczenie traktowaniem blogerów
i ich własności intelektualnej, jakie można zobrazować ostatnio wydaną książką
kucharską pewnej znanej już pani, całkowicie splagiatowaną kilku blogów
kulinarnych, albo dzisiejszym moim znaleziskiem, którym jest zdjęcie z mojego
bloga, z moim przepisem, niestety bez mojego podpisu… Powszechne przekonanie,
że jeżeli coś jest w Internecie to jest publiczne, a jeżeli jest publiczne to
jest wszystkich i ZA DARMO przyprawia mnie o mdłości i palpitacje serca. Jakże
wiele wysiłku musi kosztować wklepanie do przypisów kilku adresów stron
internetowych, napisanie kilku maili z prośbą o pozwolenie na wykorzystanie
czyjegoś wytworu? Zapewniam, że w moim przypadku telefon czy email z zapytaniem
o wykorzystanie mojego zdjęcia, tekstu, przepisu zajmuje mniej czasu i energii,
niż przerabianie w programie do obróbki graficznej i ucinanie adresu źródłowego
ze zdjęcia, mało tego, jeśli komuś ogromnie mocno zależy na czasie, jestem w
stanie wyrazić zgodę na pożyczenie
mojego dzieła szybciej niż wklepuje się ctrl+c i ctrl+v.
Moja ukochana Ania Shirley mawiała, że „naśladownictwo jest największym wyrazem uznania”, jednakże naśladownictwo a kradzież, przedstawianie cudzej własności jako swojej, to niestety dwie różne rzeczy. Przykro mi niezmiernie moi Drodzy, że takie sytuacje mają miejsce, zdaję sobie jednak sprawę, że uniknąć się ich całkowicie w tak zdeprawowanym społeczeństwie nie da. Pozostaje mi jedynie życzyć Wam wszystkim stalowych nerwów, wytrwałości w dążeniu do respektowania Waszych praw autorskim, a tym, których nie dosięgły jeszcze macki plagiatorów – aby nigdy się do Was nie wyciągnęły. W ramach pocieszenia dla siebie i dla Was zapraszam na ciasto mojego dzieciństwa. Czeskie, jak czeski film wokół.
Moja ukochana Ania Shirley mawiała, że „naśladownictwo jest największym wyrazem uznania”, jednakże naśladownictwo a kradzież, przedstawianie cudzej własności jako swojej, to niestety dwie różne rzeczy. Przykro mi niezmiernie moi Drodzy, że takie sytuacje mają miejsce, zdaję sobie jednak sprawę, że uniknąć się ich całkowicie w tak zdeprawowanym społeczeństwie nie da. Pozostaje mi jedynie życzyć Wam wszystkim stalowych nerwów, wytrwałości w dążeniu do respektowania Waszych praw autorskim, a tym, których nie dosięgły jeszcze macki plagiatorów – aby nigdy się do Was nie wyciągnęły. W ramach pocieszenia dla siebie i dla Was zapraszam na ciasto mojego dzieciństwa. Czeskie, jak czeski film wokół.
ciasto: 3 szklanki mąki
¾ szklanki cukru
250g margaryny
2 łyżki miodu
1 jajko
10 łyżek mleka
¾ szklanki cukru
250g margaryny
2 łyżki miodu
1 jajko
10 łyżek mleka
Mąkę należy przesiać, dodać cukier, jajko, miód, mleko i
posiekaną, bardzo zimną margarynę. Zagnieść z zwartą kulę, owinąć folią i
schłodzić minimum 2 godziny w lodówce (ewentualnie pół godziny w zamrażalniku).
Rozwałkować na dwie lub trzy blaszki (w zależności jak grube je chcemy) i piec
każdą około 9 minut w 180 stopniach na złoty kolor.
masa: 75g kaszy manny
½ l mleka
kopiasta łyżka cukru waniliowego albo łyżeczka esencji waniliowej
6 sporych łyżek cukru
kostka masła
½ l mleka
kopiasta łyżka cukru waniliowego albo łyżeczka esencji waniliowej
6 sporych łyżek cukru
kostka masła
Połowę mleka zagrzać z cukrem i cukrem waniliowym, resztę
rozrobić z kaszką. Do gorącego mleka dodać rozrobioną kaszkę i ciągle mieszać aż
zgęstnieje. Dobrze schłodzić. Zimną, bardzo gęstą masę stopniowo dodawać do
utartego masła i miksować kilka minut.
polewa kakaowa: ½ kostki masła
4 łyżki dobrego kakao
5 łyżek cukru
3-4 łyżki lodowatej wody
4 łyżki dobrego kakao
5 łyżek cukru
3-4 łyżki lodowatej wody
Masło rozpuścić na małym ogniu, dodać cukier, kakao i wodę i
mieszać do rozpuszczenia.
dodatkowo: słoik powideł śliwkowych
Na blat ciasta wyłożyć po kolei: powidła, masę grysikową,
kolejny blat ciasta. Na końcową warstwę ciasta wylać polewę kakaową. Ze względu
na zawartość miodu w cieście, najlepiej jest je jeść dopiero drugiego dnia,
kiedy składniki się dobrze „przegryzą”. Doskonałe do mocnej, ciemnej kawy.
Z maminego przepisu. |
A o tym już niedługo... |