Trudno to nazwać wielkim powrotem. Wielkie powroty są bowiem następstwem nieobecności planowanych. Moja nieobecność nie dość, że była nieplanowana to jeszcze wiązała się z nieprzewidzianymi niemiłymi sytuacjami. Ponieważ jednak marudzenie nie należy do ostatnich trendów zachowań, oficjalnie kończę wysnuwanie gorzkich żali na łamach publicznych środków przekazu. Aby osłodzić i sobie i Wam kroplę goryczy początkującą mój wpis, pochwalę się dwoma nowościami, które wpadły mi w szufladę pomysłów, i które miałam przyjemność zrealizować.
Od kiedy Łasuch namiętnie pochłania kosmiczne ilości muffinów, coraz częściej staram się urozmaicać bogaty już i tak wachlarz ich smaków. Tak się przypadkiem zdarzyło, że dawno temu goszcząca u nas ciocia sprezentowała nam w powiewie belgijskiego rynku alkoholowego, tajemniczy likier koloru płynu do mycia naczyń. Trzeba przyznać, że początkowo podchodziłam do niego jak pies do… no właśnie, do płynu do mycia naczyń, jednakże szybko zacisnęłam pięści i zmyślą o tym, że do odważnych świat należy zalałam 50ml Pisanga (bo tak się to zielone nazywa) sokiem pomarańczowym. Tak, nastąpił przełom, choć nie oznacza to, że bez skrupułów zacznę sięgać po Ludwika, oj nie. Po prostu od razu znalazłam zastosowanie dla tego trunku i oto spłodziłam własnomyślnie ten oto przepis na limonkowe muffiny z bananową nutą:
-
-
- 2 ½ łyżeczki proszku do pieczenia
-
- skórka z 3 limonek
- 50 ml świeżo wyciśniętego soku limonkowego
- 100 ml mleka 3,2%
- 1 jajko
- 50 ml likieru Pisang Jabang
Składniki suche łączę ze sobą, składniki mokre poza jajkiem mieszam w osobnym pojemniku, jajko natomiast rozbrajam na żółtko, które ucieram i białko, które ze szczyptą soli ubijam na białą pianę. Wszystko niedbale mieszam widelcem i wylewam do poziomu ¾ foremek na muffiny (znalazłam w starociach). Piekę w 200 stopniach przez 25 – 30 minut i oto efekt:
Kolejnym słodkim wybrykiem stały się spontaniczne bułeczki z truskawkami i bitą śmietaną – mała rzecz, a cieszy:
3 szklanki mąki pszennej,
½ szklanki cukru
1 szklanka mleka,
25 g drożdży,
szczypta soli,
2 jajka
Ciasto przygotować tak, jak najzwyklejsze ciasto drożdżowe, z tą różnicą, że po wyrośnięciu (na które potrzebuje ok. 40 minut) ciasto ponownie zagniatamy i na wysypanej mąką stolnicy formujemy bułeczki wielkości piłki tenisowej. Wsadzamy całość do nagrzanego do 220 stopni piekarnika na 10 – 15 minut, wyciągamy i zostawiamy do ostudzenia. Za ten czas ubijamy śmietankę kremówkę (30%) i myjemy truskawki wielkości arbuzów (nikt mi nie powie, że to naturalnie rosnące na krzaczku – w środku zimy). Przepoławiamy bułeczki, wkładamy do nich plasterki truskawek i obsmarowujemy suto bitą śmietaną. Żeby było jeszcze
bardziej słodko obsypujemy całość cukrem pudrem. Następnie wcinamy osmarowując sobie całą twarz i wsłuchując się w szum podnoszących się kącików ust w uśmiechu.
bardzo tajemniczy ten likier :-)
OdpowiedzUsuńa babeczki i bułeczki cudne
Super ciekawe połączenie smaków w Twoich mufinach, a bułeczki zniewalające (przypominają wyglądem szwedzkie semle) :)
OdpowiedzUsuń