Długiej absencji nie będę usprawiedliwiać z przekonania, że mało kogo ona obchodzi. W klamrę czasu od minionego spotkania do dziś mogę przypiąć wydarzenia, których nikt nie chciałby przeżywać. Pogrzeby, łzy, lęki, choroby – tak, jakby ciągle padał nade mną deszcz. Po okresie rekonwalescencji postanowiłam wrócić do gotowania, zatem w sobotni poranek wstałam z zamiarem przygotowania mini uczty dla podniebienia. Siedząca przed telewizorem mama ze łzami w oczach rozwiała moje entuzjastyczne nastawienie. I nadal jest mi przykro. Starałam się jednak przełamać, a doskonałą ku temu okazją były moje przedwczorajsze urodziny, które miałam zamiar przeżyć w spokojny sposób… Tradycyjnie gdy chciałam dobrze, wyszło jak zwykle. Przygotowałam kolację w podziękowaniu rodzicom i Łasuchowi za prezenty i życzenia, wypełniłam kieliszki szampanem po same brzegi po czym popędziliśmy z Łasuszyną na spotkanie ze znajomymi. Niestety nie da przeżyć się swoich urodzin w sposób banalny mając niebanalnych znajomych. Gdy tylko się spotkaliśmy, wśród ogromu życzeń podarowali mi prezenty, które świadczą o tym, jak dobrze mnie znają – książkę kucharską, której jeszcze nie mam w kolekcji i „drapaczkę do pleców”, czyli nic innego jak bambusową łyżkę do makaronu. Oprócz tego uraczyli mnie jeszcze trójwymiarowymi puzzlami, które należy układać dopiero po czwartym piwie…
W każdym razie, chciałabym Wam dziś przedstawić przepis na moją urodzinową kolację, czyli na paellę z owocami morza (z „Przewodnika w kuchni” wyd. Pascal) i przy okazji przesyłam pozdrowienia dla wszystkich barmanów, którzy do mojito dodają cytrynę i syrop miętowy – Pan Bóg Was za ten idiotyczny pomysł pokarze…
Paella z owocami morza:
1 szklanka oliwy
500g mieszanki owoców morza (w oryginale były podane w osobnych proporcjach, ale nie czarujmy się – dostańcie świeże owoce morza w Polsce)
1 szklanka drobno pokrojonej cebuli
duży pokrojony pomidor bez skórki (w oryginale 2
)
1 szklanka białego octu winnego (dałam 2 łyżki…)
1 szklanka wywaru z ryb
5 ząbków czosnku zmiażdżonych
garść (ok. 300g) zielonego groszku
1 czerwona papryka obrana ze skórki (w przepisie 2)
30 nitek szafranu zmiękczonych w ciepłej wodzie
łyżeczka mielonej papryki
6 szklanek gorącego bulionu warzywnego (dałam drobiowego i nic się nie stało)
500g ryżu najlepiej krótko-ziarnistego
świeżo zmielony pieprz
sól
cytryna lub limonka do dekoracji
mój dodatek: 2 piersi z kurczaka pokrojone w kostkę
Owoce morza lekko podgotowałam i zachowałam wywar, następnie podsmażyłam na osobnej patelni cebulę i pomidora, dodając wodę z gotowania. Na osobnej patelni usmażyłam owoce morza i czosnek, po czym zasypałam je ryżem i wymieszałam. Dodałam sos z poprzedniej patelni, paprykę (tą w proszku), szafran i trochę bulionu oraz podsmażonego na złoty kolor kurczaka, od czasu do czasu mieszając całość. Doprowadziłam do wrzenia, a następnie przez 15 minut męczyłam potrawę na dość sporym ogniu. Kilka minut przed końcem gotowania dodałam pokrojoną paprykę i groszek, doprawiłam octem, solą i pieprzem. Następnie odstawiłam patelnię z kuchenki i przykryłam ją wilgotną ściereczką pozostawiając na około 5 minut. Gdy całość sobie
odpoczęła miałam ją udekorować limonką, ale że miałam urodziny to zapomniałam i wolno mi było, ot co! Postawiłam patelnię na stół obok talerza pełnego melona, papai i czerwonych pomarańczy oraz w towarzystwie grejpfrutowych muffinek.
Proszę Was o wybaczenie podłej jakości zdjęcia potrawy, jednakże nie siedziałam przy stole z aparatem, więc sfotografowałam paellę dopiero po kolacji – przełożoną do miseczki w maleńkiej pozostałości :) Na koniec pochwalę się częścią moich prezentów:
Nie pozostaje nic jak tylko wszystkiego najlepszego.
OdpowiedzUsuńskoro kolacja urodzinowa to z pewnością pyszna.
OdpowiedzUsuńWszystkiego naj! Ksiazka kucharska jako prezent jest zawsze idealna (przynajmniej dla mnie) :) A paelle uwielbiam!
OdpowiedzUsuńJa przyrządzam to danie trochę inaczej. Zrobiłam je po raz pierwszy w sierpniu i muszę powiedzieć, że nie ma równych :) http://owocemorza.blogspot.com/2012/07/paella-z-owocami-morza.html
OdpowiedzUsuń