Takie są chwile w życiu człowieka,
kiedy zaczyna puszczać nosem bańki wzdychając i prychając na
otaczające go zdarzenia mniej lub bardziej od niego zależne. To
dobrze, gdyż owe bańki przeczyszczają narzędzie wdychania,
wydychania i wyczuwania, co też sprawia, że można na nowo
zaciągnąć się świeżym powietrzem. I wtedy tenże człowiek
zdaje sobie sprawę z tego, iż nie ma w zasadzie na co wzdychać,
prychać i zaczyna doceniać fakt, że nie jest w tak ciemnej dupie w
jakiej się sytuował w swych imaginacjach o swoim jestestwie.
Zaczyna zauważać swoją szczęśliwość. Zaczyna zauważać
szczęśliwość w prostocie.
Często narzekałam, że nie umiem
zrobić dobrego ciasta, jednak po kilku udanych próbach
wypiekowych (babka, biszkopt...) postanowiłam chwycić się czegoś
z wyższej półki. A że pretekstem doskonałym były święta
wielkanocne, te minione chwilkę temu, chwyciłam się wtenczas za
sernik. Szczerze mówiąc, miałam go tu zamieścić już
dawno, ale zawsze było „coś”. Zatem powracam po przerwie
świątecznej, mam nadzieję, że nie objedliście się nazbyt przy
swoich wielkanocnych stołach i na poniższy sernik według własnej
(!) receptury dacie mi się namówić. No chociaż na
kawałeczek...?
Sernik pomarańczowy:
spód:
300g herbatników
200g masła
masa:
1kg sera białego dobrze zmielonego
½ szklanki mleka
5 jaj
szklanka cukru
skórka i sok z pomarańczy
Na samym początku przygotowałam spód
na dużą tortownicę. Zblendowałam herbatniki, stopiłam masło i
połączyłam oba składniki dokładnie ucierając. Gotową masą
obłożyłam dokładnie spód i boki formy i włożyłam na
godzinę do lodówki. Po jakimś czasie zabrałam się za
przygotowanie masy. Ser mleko, cukier, sok plus skórkę z
pomarańczy zmiksowałam razem przez około 15 minut (chodzi o to,
żeby wszystko było bardzo dokładnie połączone), następnie
oddzieliłam białka od żółtek, białka ubiłam ze szczyptą
soli, żółtka wmiksowałam w masę, po czym delikatnie,
drewnianą łyżką dodawałam ubite białka. Tortownicę wyjęłam z
lodówki, wypełniłam masą serową, szczelnie owinęłam
podwójną warstwą folii aluminiowej i ułożyłam na większej
blasze. Wypełniłam większą blachę wodą tak, aby sięgała mniej
więcej połowy tortownicy i piekłam przez godzinę w 180 stopniach.
Po godzinie wylałam wodę, uchyliłam piekarnik i pozostawiłam
ciasto do powolnego stygnięcia. "Udekorowałam" truskawką, bo tęsknię za latem. Efekt? Musicie sami ocenić :)
W prezencie jeszcze zdjęcie przedstawiające jak bardzo do
dupy mamy pogodę i dlaczego zdjęcia sernika są tak ciemne, mimo że były
robione w środku dnia. Brzoza nad małym jeziorkiem z lazurową wodą -
jeziorko przy kopalni miedzi o ile się nie mylę w Killarney National
Park.Wieje i wszystko się giba jakby tańczyło taniec wirowaniec.
Olka!! miamiiiii a ja nie mogę :-( bo wiesz gdybym mogła to bym już u Ciebie była hehe kotka
OdpowiedzUsuńpomarańczowy to musi być pyszny
OdpowiedzUsuń@Kotka - ale to jeszcze z Wielkanocy przepis, o serniku już ślad zaginął. Dla Ciebie specjalnie kombinuję coś specjalnego, don't worry :)
OdpowiedzUsuń@Dusia - myślę, że gdyby nie był pomarańczowy, pewnie byłby żaden :)
prezentuje się wyśmienicie!
OdpowiedzUsuńa ta truskawka tylko mnie dobiła :))))
Ja czasem zbyt głośno prycham, a dupa potem nie okazuje się taka ciemna;) Po cichu się przyznam, że jestem nieudolną cukierniczką i za ciasta raczej się nie zabieram;)
OdpowiedzUsuńbuźka
Takiemu pysznemu sernikowi nie wypada powiedzieć nie :)
OdpowiedzUsuńPiękny ! Ale mi smaka narobiłaś :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam cytrusowe wypieki, dodatek skórki do ciasta niesamowicie intensyfikuje smak.
OdpowiedzUsuńświetny sernik.
pozdrawiam
Monika
Zjadłabym, oj zjadła.... Ale ja talentu do pieczenia nie mam. :)
OdpowiedzUsuńWhat a lovely cake. It sounds delicious and I have bookmarked it to try. I hope you have a wonderful day. Blessings...Mary
OdpowiedzUsuńnie ma lepszego ciasta niż sernik! :) Przy okazji zapraszam do mnie na http://www.szybkozjesc.pl/
OdpowiedzUsuńoj, trafiłaś w moje gusta;)
OdpowiedzUsuń